Wyładowanie atmosferyczne, które towarzyszy burzom, potocznie nazywane piorunem to zjawisko bardzo powszechne. Niestety u większości osób wywołuje ono lek oraz obawę przed porażeniem. Pomimo tego, że przy zachowaniu pewnych określonych zasad, -o których szerzej powiemy w dalszej części tekstu- ryzyko bezpośredniego porażenia jest niewielkie, to jednak warto lepiej poznać to zjawisko. Bo „nie taki diabeł straszny jak go malują”.
Jak powstaje piorun
Piorun powstaje na wskutek silnego przemieszczania się kryształków lodu gdzie dochodzi do bezpośredniego tarcia, pomiędzy tymi cząsteczkami w komórce burzowej. W literaturze meteorolodzy skutki tarcia drobinek to nazywają „gubieniem elektronów”, a co za tym idzie, powstaje bardzo znacząca różnica potencjałów, pomiędzy górną a dolną warstwą chmury burzowej.
Powstanie pioruna (wyładowania elektrostatycznego), to nic innego jak iskra o gigantycznym potencjale, bo powstała energia dochodzić może nawet do 500 MJ (mega dżuli). Zjawisko to można zobrazować, w bardziej przyziemny sposób. Chyba każdy z nas przynajmniej raz w życiu próbował wskrzesić iskrę, pocierając o siebie dwa kamienie. Właśnie to tarcie w bardzo dużym uproszczeniu prowadzi to przeskoku potencjału i powstania iskry. Analogicznie jest właśnie z drobinkami lodu w chmurze burzowej, które kumulują ten potencjał, niezbędny do przeskoku pioruna.
Jako ciekawostkę, w tym miejscu warto wspomnieć o temperaturze towarzyszącej wyładowaniu. Uwaga – jest ona wyższa niż temperatura powierzchni słońca! Wyładowania elektrostatyczne osiągają temperaturę nawet do 30 tysięcy stopni Celsjusza (powierzchnia słońca ma około 6 tysięcy stopni Celsjusza).
Jakie mogą być skutki uderzenia pioruna
Jak wspominano we wstępie do artykułu, przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności uderzenie w człowieka jest niewielkie. Natomiast najbardziej narażone są wysokie elementy jak drzewa, maszty, domy. Ziemia w rozumieniu gruntu już znacznie mniej. Wyładowanie może nieść poważne skutki. Ze względu na bardzo wysoką temperaturę, po bezpośrednim uderzeniu np. w drzewo natychmiast ono czernieje ze względu na wyparowanie soków, w niezabezpieczonych instalacją odgromową zabudowaniach dochodzi do pożarów czy uszkodzeń sprzętów elektrycznych. Uderzenie w ziemie powoduje niejako jej topienie, a zawarta w glebie krzemionka przeobraża się w szkło.
Człowiek kontra piorun
Jeżeli tytuł, można rozpatrywać w jakimkolwiek aspekcie pojedynku, to ten akapit mógłby zakończyć się w tym miejscu. Bezpośrednie uderzenie w człowieka prowadzi w 99% przypadków do śmierci. Na wskutek oparzeń, uszkodzeniem naczyń, uszkodzenia układu nerwowego i wielu innych. Nauka zna jednak przypadki, gdzie człowiek okazał się silniejszy i przeżył uderzenie i to właśnie ten jeden brakujący procent. Najczęściej osoby takie wychodziły z tego nieszczęścia bez szwanku…! I to niewątpliwie można traktować w kategorii cudu. Jednak my weźmy swój los we własne ręce. I stosujmy poniżej opisane zasady, aby zminimalizować ryzyko porażenia.
Bezpieczeństwo podczas burzy
Rozwijając myśl z pierwszego akapitu odnośnie, tego jak uchronić się, czy zminimalizować ryzyku bezpośredniego uderzenia, w czasie burzy przestrzegaj poniżej opisanych „żelaznych zasad”:
- unikaj otwartych przestrzeni i wzniesień – wyładowanie w większości przypadków schodzi do najwyższego punktu na danym terenie, śledź radar burzowy aby w porę schować się,
- nie przebywaj w otoczeniu wysokich konstrukcji, a co za tym idzie nie chowaj się pod wysokimi drzewami,
- w czasie burzy nie przebywaj w wodzie,
- nie trzymaj się metalowych elementów.
Podsumowanie
Mamy nadzieję, że po przeczytaniu tego artykułu wasz lęk przed wyładowaniem zniweluje się choć trochę. Poznanie tego zjawiska na pewno pomaga, nie jest to tylko subiektywna opinia, lecz zdanie wielu osób, które po prostu przestały się bać wyładowań elektrycznych. Inną sprawą jest fakt, że burza to nie tylko pioruny, ale także silny wiatr, który także u większości osób budzi poważny lęk. Statystycznie to właśnie niszczycielki wiatr powoduje więcej strat a niżeli sama wyładowania, ale to już temat na całkiem inny artykuł.